11 wrz

[PATRONAT] I tylko niewybrzmienia żal…

Dwudniowy Kongres Kobiet, odbywający się w miniony weekend w Poznaniu okazał się świetną okazją do dyskusji na tematy szeroko powiązane z kobiecością.

Jednym z nich okazało się życie z niepełnosprawnością, co przerodziło się w odrębny blok tematyczny pod wiele mówiącym hasłem „Chcemy całego życia”: w domyśle – przynajmniej w moim odczuciu – życia na 100 %. Nie w osamotnieniu, izolacji, w otoczeniu barier mentalnych, fizycznych oraz systemowych, lecz w sposób nieuwłaczający godności człowieka. Znakomici goście z całej Polski, osobna część teoretyczna w postaci trzech paneli dyskusyjnych oraz praktyczna w postaci cyklu warsztatów, szeroki przekrój tematyczny, nie uciekający od tematów trudnych, a nawet wyciskających łzy – to wszystko zapadnie obecnym na długo w pamięci i miejmy nadzieję, że stanie się siłą napędową do szerzenia postulatów również po zakończeniu tego wydarzenia.

Nie potrafię jednak ukryć pewnego niedosytu. Zdaję sobie sprawę, że wydarzenie nie dotyczyło stricte autyzmu i mieściło w sobie przedstawicieli z różnymi niepełnosprawnościami; wiem też, że ramy czasowe mogły uniemożliwić wybrzmienie pewnych kwestii lub uciąć te, które ledwie zostały napomknięte. Nie zmienia to jednak faktu, że oto umknęła nam, osobom z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, świetna okazja do wypowiedzenia swoich myśli i pragnień podczas panelu o marzeniach. Było mi smutno słuchać, jak inni – mimo wąskich pytań – świetnie nawiązują do tematyki panelu, podczas gdy my, autyści, zatrzymujemy się na etapie trudnych doświadczeń. Czuję rozczarowanie, że nie udało się przy tej okazji nawiązać do konkretów, jak choćby silnie zakorzenionego mitu o związku autyzmu z męską płcią, do naszych pragnień jako kobiet, do wizji tego, jak my, kobiety z ASD, chcemy kreować swoje życie. Być może na przyszłość trzeba lepiej się do tego przygotować? Zdaję sobie sprawę, że autyzm bywa trudny do okiełznania w stresie, ale mieć notatki lub przygotowany przekaz to żaden wstyd. Szczególnie, jeśli przemawia osoba medialna i doświadczona w udziału w konferencjach – taka zmarnowana szansa boli tym bardziej, przy takiej okazji… Niepotrzebne w mojej ocenie było też pytanie o szczepionki, które było niebudującym jedności kijem w mrowisko. W takich momentach szczególnie musimy się skupiać na tym, co nas łączy, a co dzieli.

Z drugiej strony, sama idea Centrum była kawałem dobrej roboty. Nawet, jeśli zabrakło identyfikacji stoiska doradczego i szerszej przestrzeni do rozmowy (co nie znaczy, że te rozmowy nie miały miejsca), nie zmienia to faktu, że miałam okazje poznać wspaniałych, zaangażowanych ludzi i odbić się od drzwi na warsztatach, bo tak wielu było chętnych gotowych roznieść salę 1.1… Fakt, że udało się skrzyknąć przedstawicieli różnych aktywnych środowisk (łącznie z zaproszeniem byłych pierwszych dam, czy posłanki Henryki Krzywonos) zasługuje na wielkie uznanie. Ciekawym pomysłem było zakończenie pierwszego dnia występem stand-upowym Oli Petrus, który stanowił idealną przeciwwagę dla poważnych tematów i kluczowych postulatów. Bardzo cieszę się, że mogłam poznać tak aktywną i ciepłą osobę i mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze przy innej okazji. Mamy nadzieję, że jako patron medialny ostatecznie stanęliśmy na wysokości zadania.

Kto nie był na terenie Centrum, ostoi normalności w szaleństwie kobiecego „my” – niech mimo wszystko żałuje, bo to nie był stracony czas. I tylko niewybrzmienia żal…

Weronika Miksza

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.