22 lis

Konferencja zaskoczeń i odkryć – Leszno, 18-19 listopada 2017

Ogólnopolska konferencja „Autyzm w szkole” w Lesznie z pewnością rozbudzała wielkie oczekiwania, skoro bilety zostały wyprzedane w ciągu dwóch tygodni.

Nie ma w tym nic dziwnego – temat szkoły w kontekście osób z zaburzeniami ze spektrum autyzmu nieuchronnie wzbudza wielkie emocje. Czy w dobie zarówno rosnącej liczby placówek alternatywnych, jak i zawrotnych zmian w systemie wsparcia uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych (myślę tutaj zarówno o uczniach zdolnych, jak i wymagających pomocy) można podjąć się wyzwania przejścia przez etap edukacji? Być może z podobnymi pytaniami przyjechali z całej Polski uczestnicy, wśród których byli rodzice, terapeuci, specjaliści, a także same osoby ze spektrum autyzmu. Sala wypełniona po brzegi zdawała się mówić wszystko: chcemy wiedzieć.

Tematyka miała w założeniu pokazać wielopłaszczyznowość wyzwania, jakim jest edukacja dziecka z ASD. Myślę, że to się organizatorom udało. Podczas dwóch napiętych dni udało się m.in. w wyjątkowo interesujący sposób nakreślić wciąż mało chętnie eksponowany temat wyzwań diagnostycznych w kontekście płci, obalić cały szereg mitów dotyczących spektrum (muszę się uderzyć w pierś, że na niektóre sama się złapałam, mimo posiadanej teoretycznej i praktycznej wiedzy), przybliżyć różnice rozwojowe między dzieckiem neurotypowym i dzieckiem z ASD, przybliżyć charakterystykę naukowych badań w kontekście rzekomych przełomów w „leczeniu” autyzmu, a także oddać głos grupie dorosłych osób z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, które swoimi doświadczeniami uwieńczyły długi dzień pełen wrażeń. Wrażeń z panelu nie zmącił nawet żywieniowy offtop, który jednak wpasowuje się w niejedną konferencję na ten temat i również tutaj – w imię wolności słowa – nie udało się uniknąć mało merytorycznego zboczenia z tematu edukacji, ani też traumatycznych wspomnień dotyczących samego procesu edukowania się. Drugi dzień – mimo treści adresowanej nieco bardziej do teoretyków – również przyniósł wiele tematycznych inspiracji. Osobiście, najbardziej cieszy mnie poruszenie tematu ukrywania diagnozy ASD, choćby dlatego, że pozorna łatwość mówienia o diagnozie może czasem mieć opłakane skutki. Dosłownie.

Wielki plus należy się organizatorom za sporą elastyczność. Przyjemne położenie miejsca konferencji, oddalone 15 minut spacerem od dworca PKP, rozsądne dawkowanie uwagi słuchaczy, zadbanie o takie aspekty, jak pokój wyciszeń, czy też inspirująca część artystyczna, a także spora otwartość podczas panelu dyskusyjnego, do którego mogłam spontanicznie dołączyć – sprawiają, że zapamiętam tę konferencję na zdecydowanie dłużej. Nie wspominam już o możliwości poznania różnych osób, jednak jest to moja, pozamerytoryczna korzyść. Chociaż… umiejętny dobór gości też jest olbrzymim atutem.

Na koniec dodam jeszcze od siebie parę słów. Mimo, że nie aspiruję do bycia self-adwokatem (sama o sobie mówię, że czasem występuję w tej roli, ale na co dzień jestem kimś więcej, niż osobą z ASD), niezmiernie ucieszyła mnie możliwość zabrania głosu na forum panelowym. Wprawdzie moja przeszłość edukacyjna była – przynajmniej do liceum włącznie – względnie bezproblemowa, a ja nie miałam do czynienia ze zbyt wieloma instrumentami wspomagania toku nauki, ale widocznie miałam po prostu trochę szczęścia. Może tym samym pokazałam, że tak też można? Może niechcący zadałam kłam stwierdzeniu, że życie i edukacja osoby z ASD muszą być niekończącym się pasmem nieszczęść, a sama osoba z ASD jest skazana na mentalną izolację? Stop. Niech ludzie mnie ocenią. Niech to, co robię, mówi o mnie.

I tak nie mogę powstrzymać się od refleksji… chciałabym (doprawdy!) wlać w serca rodziców trochę nadziei co do ich pociech, jednak moje przesłanie będzie mocno przyziemne, żeby nie powiedzieć – brutalne. Nie zrozumcie mnie źle, moi drodzy ale najcenniejszą lekcją, jaką może odebrać osoba z ASD na dowolnym etapie życia, jest lekcja świadomości. Świadomości, że aby móc kreować swoje życie, musi najpierw poznać neurotypowe reguły gry i zacząć je stosować (na izolacji i eksponowanej odmienności, wbrew obiegowym opiniom, niewiele można ugrać…). W połączeniu z wiedzą na temat siebie i swoich potrzeb, a także dążeniem do użytecznego rozwoju (zapomniałam sprostować na panelu przy okazji wspominania o IOS na studiach z powodu wyjazdu na wymianę, że ważniejsza niż pasja jest uniwersalna i wspólna nam wszystkim chęć osobistego rozwoju), może wieść naprawdę szczęśliwe życie.

Tak, będzie to herezja, ale na poziomie bycia ludźmi… niewiele się od siebie różnimy. Zostawmy inne systemy operacyjne, neurotypowych, autystycznych, allistycznych. Na chwilę. Przez kategoryzowanie ucieka nam esencja człowieczeństwa. Zrozumiałam to jeszcze głębiej podczas tego weekendu.

Piękna lekcja. Najcenniejsza.

Weronika Miksza

 

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.