[RECENZJA] M. Nocuń, Wczesne życie, wyd. Czarne
Autorska opowieść Małgorzaty Nocuń o swoim pobycie na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodka jest historią, która tylko pozornie jest jednowymiarowa.
Historia opisywana przez autorkę jest częstsza, niż mogłoby się wydawać. Statystyki głoszą, że w Polsce co dziesiąty noworodek przychodzi na świat przedwcześnie. Wcześniactwo dzieli się jednak na różne fazy, począwszy od progu przeżywalności (22-24 tydzień), aż po późne wcześniactwo (od 35 tygodnia i powyżej). Kluczową sprawą jest jednak brak pewności, jak potoczy się wspomaganie rozwoju dziecka na tym etapie. Z tego względu, opisywane historie (z historią głównej bohaterki przewijającą się przez całą książkę) są oddzielnymi dramatami spajającymi się w jedną całość, w niepewność, w czekanie, w rutynę szpitalnych procedur. Jest to historia o strachu, niepewności, zrządzeniach losu, bezsilności rodzicielskiej, ale również położnych i personelu, ale również o matczynej solidarności i wsparciu, jakie kobiety okazują sobie w trudnej sytuacji.
Niekwestionowany jest fakt, że stan zagrożenia życia dziecka (niezwykle barwnie opisywany terminami medycznymi, co dobrze oddaje dramat rodziców, zagubionych w odczłowieczających terminach) pojawia się z reguły nagle i pozostawia za sobą ogromny ciężar. Książka pokazuje przez palce historie różnych kobiet – tych, których dzieci szczęśliwie urodziły się bez żadnej niepełnosprawności, tych, których dzieciom nie było dane przetrwać i tych, dla których poród oznacza zmierzenie się z niepełnosprawnością dziecka. Choć u opisywanych kobiet najczęściej pojawiały się różne postaci wylewów,uszkodzeń mózgu, uszkodzenia wzroku, czy mózgowego porażenia dziecięcego, niejedna matka musi się zmierzyć z niepełnosprawnością intelektualną dziecka lub dzieci z autyzmem. Podczas pobytu na oddziale – co trafnie oddaje autorka – najgorsze są jednak poranki i wieczory. Momenty, kiedy trzeba wejść na oddział, często dojeżdżając do niego dziesiątki kilometrów, a także momenty powrotu do domu i zostawienia dziecka w pełnym, ratującym życie oprzyrządowaniu.
„Wczesne życie”, mimo kompaktowej formy, mówi o sprawach wielkiego formatu i należy do mocnych. Porusza nie tylko wątek cierpienia, choroby, niepewności i pobytu na oddziale. Jest to studium ludzkiej psychiki, relacji matka-córka, walki personelu, który momentami zastępuje tym dzieciom matki i cały szereg innych, pobocznych wątków. Nadaje to całej opowieści życiowego sznytu i powoduje, że książkę – mimo wszystko – czyta się jednym tchem. Być może rozwój technologii i opieki zdrowotnej w Polsce nieco zmniejszy odsetek tych dramatycznych historii – co nie zmienia faktu, że życie i śmierć zawsze będą częścią ludzkiego życia. Warto sobie to uświadomić i nie uciekać od praw natury.
Weronika Janiak