19 wrz

[RECENZJA] Grzegorz Zalewski, Nie pozwolę Ci zniknąć, wyd. Linia/Biała Plama

Początek jesieni oznacza powrót do wątków związanych ze zdrowiem psychicznym. Mimo, że Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego przypada dopiero 10 października, to temat straty, żałoby i przejścia pozostaje zawsze aktualny.

Książka „Nie pozwolę Ci zniknąć” Grzegorza Zalewskiego pozostawiła we mnie ślad, który wymagał przetrawienia. Wróciłam do niego przy okazji 10 września – Światowego Dnia Zapobiegania Samobójstwom. Niecałe 150 stron płynącej opowieści o szukaniu i znajdowaniu się na nowo w obliczu nowej, trudnej sytuacji. Mimo, że z książką zapoznałam się już jakiś czas temu, niezwłocznie po wydaniu, nie potrafiłam znaleźć dostatecznie słów. Trudno jest w letnim, lipcowym słońcu, niemal w środku lata, rozmyślać o sprawach ostatecznych, kiedy cały świat i przyroda smakują życie.  Jednak ludzie, którzy mierzą się z odejściem i emocjonalnym ładunkiem z nim związanym, nie mają tego wyboru.

Strata może przyjść nagle, z dnia na dzień. Jej szczególną odmianą jest śmierć kogoś emocjonalnie bliskiego.

Opisana w książce historia jest niezwykła z wielu powodów. Na pewno wpływa na to kształt narracji, prowadzonej przez autora we wciągający, nie pozbawiony cienia zadumy sposób. Strata obrosła już w pewne konwenanse, automatyczne reakcje, osądy, które nie dotykają istoty przeżyć. Jak często po osobie, która straciła kogoś bliskiego, oczekuje się żałoby mierzonej ilością czarnego koloru na ubraniach, wyrzeczenie się przyjemności życia i dopasowania czasu żałoby do umownych jednostek czasu. Zgadzam się w pełni z przesłaniem książki, że godzenie się ze stratą oraz sposób jej okazywania nie wpływa na głębokość tego przeżycia.

Nie zależy to też od płci. Mimo, że po kobietach świat spodziewa się jawnej demonstracji smutku, a wszelkie oznaki radości bywają traktowane jako pogwałcenie żałoby, a po mężczyznach – przeżywania w ciszy, to doświadczenia jednostek często temu przeczą. Czasami mniej znaczy więcej. Wie o tym autor, który napisał tę książkę na bazie osobistych doświadczeń z żałobą. Na bazie straty, która przyszła zbyt nagle. I zrobił to w sposób wbijający w ziemię. Pod spokojną, wartką narracją kryje się szereg pytań o sens, które każdy musi sobie kiedyś zadać. Siłą rzeczy, w ciągu rocznego cyklu pojawiają się chwile sprzyjające refleksji nad czymś większym od chwili obecnej. Ta książka wydaje się znakomitą okazją do tego, aby nie czekać na ten moment, lecz stworzyć go samodzielnie.

To doświadczenie pozwala wrócić do żywych. Tak, jak spisane w tej książce wspomnienia nie pozwalają zniknąć wyjątkowemu człowiekowi, który jest głównym bohaterem tej opowieści. Nie umiera przecież ten, kto pozostaje w pamięci żywych.

Myślę, że nie muszę bardziej zachęcać do lektury. Książki o życiu, byłym, obecnym i przyszłym, to wyjątkowa kategoria, obok której trudno przejść obojętnie. Gwarantuję, że ta książka nie pozostawi nikogo obojętnym.

Weronika Janiak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.