6 sie

Barry M. Prizant, T. Fields-Mayer – „Niezwyczajni ludzie. Nowe spojrzenie na autyzm”

Zdecydowanie lektura obowiązkowa dla rodziców, terapeutów i wszystkich, których autyzm dotyczy – jest szansa, że prezentowane podejście uzdrowi Wasze relacje z dzieckiem/podopiecznym/samym sobą.

Nie po raz pierwszy i z pewnością nie ostatni stwierdzam, że coraz trudniej znaleźć odkrywczą literaturę dotyczącą zaburzeń ze spektrum autyzmu. Także biorąc do ręki tę książkę, nie wyczuwałam, żeby miała być wielkim zaskoczeniem  (choć została wydana w tym roku, zatem mogła jednak zawierać coś odkrywczego). Zresztą, przyznajcie sami – temat autyzmu w ostatnich latach zyskał na rozgłosie na tyle, że traktowanie każdej rewelacji – szczególnie mieniącej się szumnym „nowym spojrzeniem na autyzm” należałoby traktować z lekkim dystansem. W miarę czytania zdałam sobie jednak sprawę, że w podejściu autora jest coś zdecydowanie głębszego. Tak, jak była mowa w tej książce: zdecydowanie miał w sobie to „coś”.

W efekcie książkę przeczytałam jednym tchem, zdumiona wnikliwością i trafnością jego obserwacji do tego stopnia, że sama umieściłabym autora w spektrum autyzmu…

Trudno mi zdecydować, co w takim stopniu przykuło mnie do książki w pierwszej kolejności. Może zdecydowane, mocne stwierdzenia, sceptycznie podchodzące m.in. do klasycznej redukcji niepożądanych zachowań, leczenia, czy klasyfikowania autyzmu w kategorii „wysoko-„/”niskofunkcjonujący”? Trzeźwe wnioski autora, który w temat niepełnosprawności wkręcił się przez czysty przypadek, zamiast – jak sam przyznaje – z powodu pojawienie się w rodzinie dziecka/krewnego z niepełnosprawnością? Postrzeganie autyzmu w kategorii „potencjału i trudności”, tak bliskiego mojemu sercu? Głębokie pytania na końcu książki, które często nie padają w eterze? A może czterdziestoletnie doświadczenie w pracy, poparte osobowymi, dającymi nadzieję w trudnej rzeczywistości przykładami? Wiem jedno – nawet będąc w spektrum autyzmu, zaskoczyło mnie, jak wiele perspektyw widzenia pozostawało mi do tej pory obcych (np. echolalia jako sposób komunikacji, gwałtowne reakcje na zmiany jako zawiedzenie zaufania, zagadnienie pamięci emocjonalnej, czy popełniane w procesie terapeutycznym błędy). Podpisuję się obiema rękami pod stwierdzeniem, że to rodzic jest najlepszym terapeutą dziecka, czego doświadczyłam na własnym przykładzie, a także pod znaczeniem wiary w dziecko dla jego przyszłości (jak smutne wydają się po czasie wyznania rodziców, którzy nie wierzyli, że ich dziecko jest w stanie osiągnąć pewien pułap, a jednak to robi). Takich zaskakujących zwrotów narracji, podanych w formie bardziej eseistycznej, niż poradnikowej, jest zresztą znacznie więcej. Nie oznacza to jednak, że nie można czasem liczyć na życzliwą poradę, czy konkretną strategię – warto wczytywać się dokładnie i chłonąć ukrytą w rozdziałach tej książki wiedzę.

Dostrzegam w nastawieniu autora pewne podobieństwo do metody Son-Rise (choć jest autorem zupełnie innej metody o nazwie SCERTS, której założenia można odnaleźć na końcu publikacji), polegającej w dużym skrócie na podążaniu za dzieckiem. Jest w jego słowach niesamowity ładunek poszanowania i empatii dla autystycznej percepcji (tak, o nazewnictwie też jest mowa), która jest przez niego traktowania w kategorii odmienności. Odmienności, do której kluczem jest równie niestandardowe podejście, którego przykłady i wspaniałe efekty obficie wypełniają karty tej książki. Tego, o czym mówił autor, mogłam doświadczyć w pozytywnym tego słowa znaczeniu (choćby w burzliwym okresie gimnazjum), którego dyrektor miał w sobie zdecydowanie „to coś” i walnie przyczynił się do właściwego ukierunkowania mojego potencjału intelektualnego (choć nie byłam ani nazbyt agresywnym, ani – z wyjątkiem płaczu w sytuacjach stresowych – zbyt ekspresyjnym dzieckiem). Sądzę, że każdy może znaleźć własny system nawiązań, jednego jednak jestem pewna – uważne podejście, do którego nawiązuje dr Prizant, w jakiś sposób czyni wyzwanie autyzmu mniej złożonym i zdolnym do ujęcia w prostszych, pisanych słowach.

Podtrzymuję: jest to lektura obowiązkowa, nie tracąca na aktualności i – co ciekawe – wykraczająca poza temat autyzmu. Czy to dlatego, że szacunek i zrozumienie przynależne są każdemu – nie tylko osobom z ASD? Chcę zaprosić tą recenzją do przeżycia prawdziwie intelektualnej uczty. Zapewniam, że Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego wykonało kawał dobrej roboty!

Weronika Miksza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.