21 lip

Rudy Simone, „Aspergirls. Siła kobiet z zespołem Aspergera”

Wyżej wymieniona książka, wydana nakładem wydawnictwa Harmonia w zeszłym roku, nie wylądowała tutaj przez przypadek. Pomimo lawinowo rosnącej ilości literatury poświęconej zaburzeniom ze spektrum autyzmu, opis jego kobiecego oblicza w przystępnej formie jest nadal ewenementem.

Rudy Simone jest kobietą z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, co – jak się okazuje – ma olbrzymie znaczenie dla treści. Powołuje się ona między innymi na własne doświadczenia, cytuje też wypowiedzi innych kobiet z ASD, co już stanowi sporą wartość dodaną, ale nie to stanowi najsilniejszy punkt tej książki. Jest nią układ treści – dwadzieścia dwa rozdziały poświęcone różnym aspektom życia kobiet z ASD, okraszone różnymi perspektywami innych kobiet, jednak oscylujących wokół tego samego tematu. Autorka nawiązuje do spraw zarówno z pozoru oczywistych, jak i tych mniej poruszanych, poczynając od istoty ASD u kobiet i przyczyn rzadszego diagnozowania, relacje, przyjaźnie i związki, poprzez szkołę, studia wyższe i pracę, aż po małżeństwo, sferę seksualną i posiadanie dzieci. W zależności od doświadczeń czytelniczki, może ona odnaleźć w niej wiele mechanizmów rządzących jej życiem i opis wielu zagrożeń, na które może napotkać, jednak słowa autorki nie są skierowane jedynie do kobiet. Na końcu każdego rozdziału oraz w odrębnym ustępie znajduje się także kilka słów skierowanych do rodziców – niezwykle istotnych osób w życiu każdego człowieka.

Ponieważ recenzja jest formą osobistą, ze swojej strony mogę powiedzieć tylko tyle: mój początkowy sceptycyzm i poczucie naciągania niektórych faktów (podtrzymuję, że choćby temat depresji został potraktowany zbyt ogólnikowo, nie mogę się też zgodzić z tezą, że jest największym wrogiem kobiety-Aspie) ustąpił szczeremu zdumieniu, gdy autorka bez ogródek zaczęła mówić o mechanizmach, które bez problemu mogłam odnaleźć w swoim codziennym – całkiem udanym – życiu. Mimo całkiem niezłego obeznania z literaturą tematyczną, przysłowiowa kopara opadła mi w co najmniej paru momentach książki, w których autorka wprost mówi m.in. o wrażliwości na niektóre substancje i szkodliwości leków psychotropowych, bliskim mi podejściu dietetycznym w rodzaju: dobre jedzenie nie jest złe (nie pominęła również takich aspektów, jak choroby tarczycy, które są istotne), taktyce spalonych mostów, wpływ głodu na rosnącą irytację, bycie przemądrzałą (czasami niechcący tak to wychodzi). To, co mnie również zaskoczyło, to opis mutyzmu wybiórczego, który okazuje się być całkiem bliski mojemu sercu, a także mechanizmu niemożliwych do realizacji myśli samobójczych, pokrywającego się z osobistymi doświadczeniami.

Nie są to jedyne elementy zaskoczenia, które momentami pojawiały się w mojej głowie, choć muszę uczciwie przyznać, że nie wszystkie stwierdzenia były wstrząsem, a z niektórymi wręcz nie mogłam się zgodzić lub nie przystawały do polskiej rzeczywistości. Należą do nich ustępy poświęcone studiom oraz pracy, gdzie – szczególnie na studiach – doświadczenie podpowiada mi, że ich ukończenie nie jest tylko kwestią wybrania odpowiednio pasjonującego kierunku (taki przekaz trochę sugeruje autorka, choć trzeba uczciwie przyznać, że amerykański college różni się nieco od swojego polskiego odpowiednika). Co prawda, jest wspomniane, że studia wiążą się z nieustannym przeciążeniem, jednak chciałabym zauważyć, ,że samodzielne życie nie pozostawia zbyt wiele miejsca na fiksacje (chyba, że ma się całkowicie gdzieś codzienne obowiązki i nieustannie żyje się „w transie”. Dodałabym ze swojej strony więcej o tłumieniu emocji, które jest gdzieś poruszone przy stimmingu, czy wybuchach, lecz brakuje mi trochę konkretnego kontekstu dotyczącego przymusu zachowania się jak osoba neurotypowa. Muszę jednak przyznać, że tak celnie i precyzyjnie o doświadczeniach może pisać tylko ktoś, kto z tym żyje – tego rodzaju szczegółów, nierzadko żywcem wyjętych z kobiecych grup wsparcia. Co prawda, zabrakło mi nawiązania do niektórych aspektów życia – na przykład szerzej opisanej relacji z rodzeństwem, czy wprost opisanego mechanizmu wyuczonej bezradności, ale od strony poruszonych treści oraz układu nie mogę mieć książce zbyt wiele do zarzucenia. Dodatkowym plusem jest próba porównania kobiet z ASD z mężczyznami, która może być bardzo pomocna partnerom kobiet z ASD i im samym. Trudno mi jest wypowiadać się nt. ryzyka powielania pewnych stereotypów płciowych, niemniej jednak doceniam próbę podjęcia tego ważnego tematu.

Mimo, że treść stanowi solidną pigułkę wiedzy, poprawkę należy kłaść na język. Podejrzewam, że cześć pojawiających się zwrotów typu „cierpi na zespół Aspergera” lub stylistyki jest zasługą tłumacza, jednak narracja autorki nie musi wszystkim przypaść do gustu. Ze swojej strony mogę powiedzieć tylko tyle, że książkę połknęłam jednym tchem, ale może być to spowodowane wieloma innymi czynnikami. Ogólnie książkę polecałabym przede wszystkim: mężczyznom (zarówno neurotypowym, jak i tym z ASD), młodym kobietom będącym w spektrum oraz wszystkim tym kobietom, które dopiero co otrzymały diagnozę. Książka może się też sprawdzić jako lektura dla rodziców oraz innych bliskich osób, którym pragnie się unaocznić pewne sprawy. Mniej polecam ją tym, którzy czytali już podobne pozycje lub mają większe doświadczenie z życiem z ASD (może powstać odczucie, że gdzieś już o tym słyszały bądź przeżyły to na własnej skórze, zatem nic w tym nowego).  Jeśli nigdy wcześniej nie czytaliście książek o tej tematyce – „Aspergirls” może być świetnym punktem odniesienia do dalszego zgłębiania wiedzy oraz poszerzania swojej samoświadomości. Mając na uwadze, że każdy profil osoby ze spektrum jest inny, czytanie różnych książek o tej tematyce wydaje się naturalną konsekwencją tego faktu.

Zachęcając do czytania innych książek poświęconych kobiecemu ASD, tę serdecznie polecam – na pewno nie będzie całkowitym rozczarowaniem, a może stać się – choćby miejscami – objawieniem.

Weronika Miksza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.